W zeszłym tygodniu zamieściłam na blogu krótką metryczkę cery, z której dowiedziałyście się, że w codziennej pielęgnacji skupiam się na przeciwstarzeniowym działaniu kosmetyków na moją skórę. Dziś pokażę Wam jak obecnie wygląda to w praktyce, a jeżeli jesteście ciekawe moich starszych postów na ten temat, zajrzyjcie tutaj:
CEL…
Jeśli czytałyście też zebrane przeze mnie -> podstawy wiedzy na temat pielęgnacji anti-aging to wiecie, że za trzy najważniejsze oznaki starzenia uważam migrację twarzy, nierówny koloryt cery oraz najpowszechniej kojarzone ze starzeniem zmarszczki. Te ostatnie roboczo dzielę na wynikające z migracji twarzy zmarszczki „grawitacyjne”, biorące się z odwodnienia „fine lines” oraz spowodowane kurczeniem się mięśni zmarszczki mimiczne.
I tak naprawdę to w tej pigułce zamyka się całe działanie poszukiwane przeze mnie w kosmetykach i zabiegach. Od mojej pielęgnacji oczekuję:
- przeciwdziałaniu grawitacji,
- walki z hiper- czy dyspigmentacją,
- rozkurczania mięśni mimicznych,
- odpowiedniego nawilżenia.
Dodatkowo warto wspomnieć, że każdy rodzaj zmarszczek chętniej powstanie na skórze o małej gęstości, czyli o kiepskiej siatce kolagenu i elastyny. Tak więc warto podejmować też takie kroki, które będą chroniły je przed degradacją oraz – o tyle, o ile to możliwe – pobudzą ich produkcję.
… PAL!
Z przeciwdziałaniem migracji twarzy sprawa jest prosta: kosmetykami niewiele można tu zdziałać ;) Dlatego ja stawiam na masaże, a konkretnie na prosty i szybki masaż znaleziony na kanale marki Shiseido, który podlinkuję w przedostatniej części wpisu zatytułowanej „Zabiegi”. Wierzę, że wykonując go codziennie (ale tak naprawdę codziennie, a docelowo wręcz częściej) ma on szansę ujawnić swoje działanie – nawet jeśli byłoby ono bardzo delikatne.
W kwestii hiperpigmentacji (szczególnie tej, która ujawnia się w starszym wieku) najlepszą rzeczą, jaką możemy zrobić dla swojej cery jest nieopalanie się, zwłaszcza w solarium. Oczywiście ja idę o krok dalej i dodatkowo przez cały rok używam kremów z filtrem: jesienią/zimą SPF 30, a wiosną/latem SPF 50. Dodatkowo znanym składnikiem rozjaśniającym jest witamina C, która hamuje działanie enzymu odpowiedzialnego za produkcję melaniny (barwnika skóry). Dlatego substancja ta odgrywa w moim planie pielęgnacyjnym ważną rolę.
Rozkurczanie mięśni mimicznych jest trudne, ale robię co w mojej mocy, by odnieść na tym polu sukces. Jeśli znane jest Wam działanie botoksu (czyli blokowanie złącza nerwowo-mięśniowego, które uniemożliwia przekazanie sygnału do skurczu od mózgu do mięśnia) oraz jego niezaprzeczalna skuteczność, to nikogo nie zdziwi fakt, że sposobu na odtworzenie go szukają wszelkie możliwe koncerny. Różnego rodzaju peptydy mają dawać działanie podobne, ale mniej totalne i oczywiście mniej trwałe. Na blogu wymieniałam już kilku najpopularniejszych obecnie przedstawicieli, ale przypomnijmy ich: Syn-ake® (= tripeptide-3 = dipeptide diaminobutyroyl benzylamide diacetate), wagleryna (= Waglerin-1) czy argirelina (= acetyl hexapeptide-3 = acetyl hexapeptide-8).
Dodatkowo przy mięśniach mimicznych nie można zapominać o delikatnym, ale regularnym masażu rozluźniającym przykurczone mięśnie. Tak jak już wspominałam na blogu niejednokrotnie, moją małą zmorą są poziome zmarszczki na czole, które masuję codziennie. Link do wykonywanego przeze mnie masażu zamieszczam na koniec wpisu.
Mówiąc zaś o odpowiednim nawilżeniu, musimy uwzględnić niewysuszanie skóry, nawadnianie odpowiednio dobranymi humektantami i zapewnianie jej okluzji, która nie pozwoli wodzie uciec ze skóry, ale zarazem nie zapcha jej. Tutaj kluczową sprawą będzie dobranie odpowiedniej metody i produktu do mycia twarzy, właściwego toniku, serum czy kremu nawilżającego.
Z kolei gęstość skóry będzie zależała przynajmniej w części od środków, o których już wspomniałam. Idealną grupą pomocnych nam w tym substancji są retinoidy, które stosowane miejscowo pobudzają proliferację komórek naskórka pogrubiając go oraz pobudzają syntezę i odkładanie się glikozaminoglikanów w skórze. Glikozaminoglikany to takie wielkie cukrowe cząsteczki, które stanowią budulec naszej skóry oraz chłonąc wodę utrzymują jej jędrność. Najsłynniejszym przedstawicielem GAG jest na pewno dobrze Wam znany kwas hialuronowy :)
Dodatkowo w utrzymaniu gęstości skóry pomogą nam filtry przeciwsłoneczne, które chronią siatkę kolagenu i elastyny przed uszkodzeniem, oraz witamina C, która pomaga im się odbudować. W walce z uszkodzeniami wspomoże nas też armia przeciwutleniaczy (antyoksydantów) z witaminą E, koenzymem Q10, kwasem liponowym, astaksantyną czy resweratrolem na czele. Na marginesie dodam, że wielu dermatologów z którymi rozmawiałam twierdziło, że najlepsze co można zrobić dla swojej cery to… po prostu nie palić papierosów. Tak więc kolejny punkt dla mnie ;)
SCHEMAT PIELĘGNACYJNY
Rano:
- płyn micelarny lub tonik, rzadziej zamiennik,
- serum z witaminą C,
- filtr z SPF 25.
Wieczorem:
- łagodny żel do mycia twarzy,
- tonizowanie takie, jak o poranku,
- krem mikrozłuszczający w strefie T,
- krem nawilżający na resztę twarzy,
- przeciwstarzeniowy olejek na szyję i dekolt.
Dodatkowo podstawę mojej pielęgnacji stanowi regularne (dwa razy w tygodniu) używanie peelingów enzymatycznych oraz maseczek, które łączą działanie przeciw niedoskonałościom z dbałością o koloryt, nawilżenie i gładkość cery. Po maseczce stosuję serum z mocniejszymi składnikami (retinoidami lub peptydami), które chciałabym włączyć do codziennej pielęgnacji, najlepiej w postaci kremu na noc.
![]() |
Krem Soraya akurat skończył mi się i nieopatrznie wyrzuciłam pudełko LAle w międzyczasie wykańczam próbki, których termin przydatności pomału się kończy ;) |
KOSMETYKI
Są dwa kosmetyki, na które jestem w stanie wydać większe pieniądze: serum z witaminą C oraz krem przeciwsłoneczny. Dlatego od dłuższego czasu stosuję lekkie serum rozświetlające z witaminą C LIQ CC SERUM LIGHT 15% VITAMIN C BOOST oraz przez większość roku filtry, które również kosztują mnie wiele finansowych wyrzeczeń ;) O ile dobre filtry łapię na promocjach -40% np. w Super Pharm, o tyle serum niezmiennie obciąża mój budżet, ale w mojej opinii jest tego po prostu warte.
Wiosną na pewno będę polowała na mojego osobistego faworyta, czyli suchy żel-krem do twarzy Anthelios XL SPF 50+, ale zimą trzymam się niższej ochrony. Normalnie zakupiłabym ten sam żel-krem w wersji SPF 30, ale gdy moje finanse na to nie pozwalają wybieram coś z niższej półki: krem ochronny do twarzy Soraya SPF 25. O moich ulubionych -> kremach z filtrami z ochroną SPF 30 pisałam całkiem niedawno, więc zapraszam – tam mówię o nich więcej oraz polecam produkty, które cenię z innych powodów.
No i jeśli chodzi o drogie kosmetyki, to tyle. Cała reszta produktów do codziennego użytku razem wzięta (przy cenach promocyjnych tam, gdzie to możliwe) kosztuje razem mniej-więcej tyle, co opakowanie serum Liq wraz z przesyłką. Takie podejście w stu procentach mi odpowiada i dopóki nie znajdę tańszego serum czy filtru o tej samej jakości, pewnie nieprędko coś się tu zmieni :)
Żel do twarzy wybieram jako jeden z pięciu, które kosztują grosze, a fantastycznie się u mnie sprawdzają: o moich -> ulubieńcach do mycia twarzy przeczytacie tutaj. Obecnie na tapecie jest biedronkowy żel micelarny Be Beauty(chyba moje dwudzieste opakowanie…), ale wspomniane w poście Babydream, Anida czy Fitomed również wracają do mnie jak bumerang.
Z tonizowaniem sprawa wygląda analogicznie: wybieram jeden z pięciu dobrych, tanich toników i nic więcej mi do szczęścia nie trzeba. Aktualnie w użyciu jest płyn micelarny Be Beauty, a jakże! z Biedronki. Nie ukrywam, są inne, które również bardzo lubię, ale zwykle są co najmniej trzy razy droższe, co ma dla mnie niebagatelne znaczenie. Tu przeczytacie o moich -> ulubionych tonikach z drogerii, a tutaj o -> najfajniejszych tonikach domowych.
W strefie T używam obecnie kremu do skóry trądzikowej CERA+ SOLUTIONS, którego działanie bardzo, ale to bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło. Produkt ten pewno doczeka się jeszcze własnej recenzji, ale już teraz mogę zapowiedzieć Wam, że jest to jeden z najfajniejszych -> mikrozłuszczających kremów jakie miałam (a było ich trochę!). Dodatkowo cena około 10 zł czyni go naprawdę mocno konkurencyjnym wobec reszty kosmetyków tego typu na runku.
W kwestii nawilżenia trzymam się ostatnimi czasy -> Skoncentrowanego kremu przywracającego gęstość skóry na dzień i na noc, 60+ z serii Eveline New Hyaluron Drugiej Generacji. Jego recenzja dopiero co była na blogu, więc ciężko mi napisać o nim coś ponad to ;) To moje drugie opakowanie, oba kupiłam w promocyjnych cenach 9-11 zł i dla mnie na tej półce cenowej krem ten nie ma żadnej konkurencji. Tym niemniej poszukuję jego zamiennika, który zawierałby któryś przeciwzmarszczkowy peptyd i/lub retinol. Jeśli znacie coś godnego polecenia, piszcie :)
Olejek do stosowania na szyję i dekolt wykonałam sama, więc jeśli jesteście ciekawe przepisu – kliknijcie w link. Wykorzystałam znane z przeciwzmarszczkowego działania olej arganowy, kawę oraz witaminę C i otrzymałam naprawdę fantastyczny kosmetyk :) Polecam od serca, naprawdę.
Dodatkowo dwa razy w tygodniu robię sobie mały dodatkowy zabieg: peeling, maseczkę i przeciwzmarszczkowe serum. W kwestii złuszczania niezmiennie trzymam się peelingu enzymatycznego Balea, który kosztuje 2,45 euro i jest po prostu fantastyczny. Serum też mam tylko jedno: aktualnie jest to Przeciwzmarszczkowe serum wygładzające z retinolem i adenozyną z linii Vis Plantis Reti Vital Care.Po jego wykończeniu kupię zapewne produkt z innej serii: Vis Plantis Age Killing Effect Serum na zmarszczki mimiczne i głębokie linie, które zawiera 4% Dipeptide Diaminobutyroyl Benzylamide Diacetate, czyli po prostu Syn-ake®. Oba produkty bez promocji kosztują ok. 35 zł, ale biorąc pod uwagę częstotliwość stosowania i typowe ceny kosmetyków z tego typu składnikami, uważam je za bardzo sensowną alternatywę.
Natomiast między peelingiem a serum jest zawsze miejsce na maseczkę i tu, muszę przyznać, zaskoczyło mnie ile ich mam. Z mojego wielkiego posta ze -> zbiorczą wiedzą o maseczkach wiecie, że nade wszystko uwielbiam algi Nacomi oraz jednoskładnikowe maseczki z alg oraz glinek, więc są to produkty raczej trudne do przeterminowania, ale… sam fakt, że nazbierało się mi ich więcej niż sądziłam, zaskoczył mnie ;) Biorę się więc za denkowanie.
ZABIEGI
Oczywiście, świetnym uzupełnieniem pielęgnacji kosmetykami w domu są najróżniejszego rodzaju zabiegi kosmetyczne. Przy studenckim budżecie jest to jednak coś, na co zupełnie mnie nie stać, więc rozpieszczam się sama: głównie masażami.
Nie stosuję ich rano, bo żaden stosowany przeze mnie wtedy kosmetyk nie zapewnia mi wystarczającego poślizgu, który chroniłby przed nadmiernym naciąganiem skóry. Jednak wieczorem stosuję masaż „na wodę” podczas mycia twarzy żelem oraz część segmentów wykonuję na olejku. Jak to dokładnie wygląda?
Zaczynam od zdrenowania limfy z twarzy. W kolejnych etapach wykonuję ruchy z dołu do góry, więc nie chcę pompować w tym kierunku chłonki ze zbędnymi produktami przemiany materii: ich miejsce jest w układzie żylnym, z którym trafią do wątroby i nerek by tam je unieczynnić. Z kolei by tam trafić, chłonka z całego ciała musi spłynąć do klatki piersiowej. Tak więc masaż zaczynam od drenażu (czyli „przepychania” limfy z miejsc obwodowych tym właśnie kierunku), potem przechodzę do kolejnych partii, a następnie drenuję jeszcze raz: by pozbyć się tych resztek chłonki, które mogłam „wypchnąć” z powrotem przy poprzednich etapach :)
Podsumowując, mój masaż składa się z czterech segmentów:
- drenażu,
- masażu antygrawitacyjnego,
- masażu rozluźniającego mięśnie i
- ponownego drenażu.
Tu chciałabym podkreślić, że jestem mocno przekonana, że każdy fizjoterapeuta widząc tę terminologię albo oglądając podlinkowane niżej filmiki parsknąłby śmiechem ;) Prawdziwy masaż twarzy jakiego uczą na fizjoterapii czy kosmetologii to przede wszystkim zabieg, który dobrze wykonany może być tylko przez osobę trzecią, choćby dlatego że tylko ona ma możliwość uciskać pod odpowiednim kątem i z dobrze dobraną siłą. Z drugiej strony, nawet osoby które stać na takie rozpusty ;) nie robią tego zapewne częściej niż raz w tygodniu. Więc jednocześnie uważam, że taki krótki, ale za to bardzo regularny masaż ma też swoje efekty, które są nie do przecenienia: jako jedyne mogą walczyć z migracją twarzy oraz… są całkowicie darmowe. A cała sekwencja nie zajmuje mi więcej niż pięć minut, więc jedyną PRAWDZIWĄ przeszkodą może być tu po prostu zmęczenie czy lenistwo. A więc obejrzyjcie te filmiki i masujcie się razem ze mną :)
Segment 1. i 4.
drenaż limfatyczny metodą kamień-nożyce-papier
Segment 2.
masaż antygrawitacyjny z Shiseido
Segment 3.
rozluźnianie mięśni mimicznych z Azjatyckim Cukrem
ZDROWIE CAŁEGO ORGANIZMU
Nie mogę oczywiście nie wspomnieć tu o tym, że po prostu dbam o cały swój organizm. Staram się wysypiać i zdrowo jeść, piję dużo wody i zielonej herbaty. Dwa razy w tygodniu wychodzę na godzinę zumby, więc mam też trochę ruchu, choć na świeżym powietrzu jedyną moją aktywnością jest piesze chodzenie wszędzie tam, gdzie to możliwe.
Dodatkowo od początku tego roku postanowiłam uzupełnić dietę o to, czego nie jestem jej w stanie dostarczyć: silne antyoksydanty obecne w produktach, których nie lubię lub jem za mało. Służy mi do tego suplement Olimp: aktualnie jeszcze Gold Vita-Min Anti-Ox Super Sport, a po jego skończeniu przerzucę się na Anti-Ox Power Blend. Oba produkty opierają się na tym samym koktajlu przeciwutleniaczy, które w wersji Gold Vita-Min występują w tandemie z fajną mieszanką minerałów i witamin. Jednak analizując moje wyniki z Fitatu (świetnej, darmowej, dotyczącej żywienia aplikacji!) żadne większe niedobory mi nie grożą, więc do codziennej suplementacji (dotychczas ograniczającej się tylko do witaminy D i okresowo czegoś na włosy) chętniej włączę sam Anti-Ox, który wychodzi przy tym o wiele taniej :) Aha, kupując go zwróćcie uwagę na to co bierzecie: ja poprosiłam o Anti-Ox, a dostałam Gold Vita-Min Anti-Ox Super Sport i o pomyłce zorientowałam się dopiero w domu ;) Więc jeśli przykładowo zapuszczacie włosy albo grożą Wam niedobory, szukajcie takiego pudełka jak na zdjęciu. W przeciwnym razie lepiej skupić się na zdrowej diecie i wybrać sam Anti-Ox Power Blend ;)
Dodatkowo od początku tego roku postanowiłam uzupełnić dietę o to, czego nie jestem jej w stanie dostarczyć: silne antyoksydanty obecne w produktach, których nie lubię lub jem za mało. Służy mi do tego suplement Olimp: aktualnie jeszcze Gold Vita-Min Anti-Ox Super Sport, a po jego skończeniu przerzucę się na Anti-Ox Power Blend. Oba produkty opierają się na tym samym koktajlu przeciwutleniaczy, które w wersji Gold Vita-Min występują w tandemie z fajną mieszanką minerałów i witamin. Jednak analizując moje wyniki z Fitatu (świetnej, darmowej, dotyczącej żywienia aplikacji!) żadne większe niedobory mi nie grożą, więc do codziennej suplementacji (dotychczas ograniczającej się tylko do witaminy D i okresowo czegoś na włosy) chętniej włączę sam Anti-Ox, który wychodzi przy tym o wiele taniej :) Aha, kupując go zwróćcie uwagę na to co bierzecie: ja poprosiłam o Anti-Ox, a dostałam Gold Vita-Min Anti-Ox Super Sport i o pomyłce zorientowałam się dopiero w domu ;) Więc jeśli przykładowo zapuszczacie włosy albo grożą Wam niedobory, szukajcie takiego pudełka jak na zdjęciu. W przeciwnym razie lepiej skupić się na zdrowej diecie i wybrać sam Anti-Ox Power Blend ;)
Rany boskie, pisząc ten tekst w edytorze tekstu skończę zaraz SIÓDMĄ stronę. Jestem chyba nienormalna. No i kto to będzie czytał? :D Tak swoją drogą, to jest dobre pytanie do moich Czytelniczek: czy przy tekstach tej długości wolicie dostać ja na raz, czy podzielone na dwie części? W tym przypadku o podjęcie decyzji poprosiłam fanki Kosmeologiki na Facebooku, ale chciałabym wiedzieć co robić też na przyszłość. Tak więc będę wdzięczna za odpowiedzi, bo ten słowotok to dla mnie niestety stan naturalny… ;)
Ściskam!
Ania
PS. A może by tak dać temu postowi lajczka na na fejsie? Napracowałam się i poza listą kosmetyków jest tu naprawdę dużo teorii: fajnie byłoby, gdyby dotarła do większego grona odbiorców :) Kliknij tu: (klik!), a potem daj Lubię to! :)
Ściskam!
Ania
PS. A może by tak dać temu postowi lajczka na na fejsie? Napracowałam się i poza listą kosmetyków jest tu naprawdę dużo teorii: fajnie byłoby, gdyby dotarła do większego grona odbiorców :) Kliknij tu: (klik!), a potem daj Lubię to! :)
![]() |
Po powiększeniu zdjęcia możecie przeanalizować skład obu składowych mojego obecnego suplementu. |