Zero waste czyli styl życia, w którym wyprodukowane przeze mnie śmieci z całego roku mogłabym zamknąć w niewielkim słoiku to cel, do którego nie dążę... przynajmniej na razie. Ale less waste, które interpretuję jako szukanie w codziennym dniu małych sposobów na w miarę bezbolesne zmniejszenie generowanych przeze mnie odpadów to temat który mocno siedzi w mojej głowie i o którym chciałabym dzisiaj z Wami pogadać.
Przed Wami pięć zmian, które z powodzeniem udało mi się wprowadzić w ostatnich miesiącach!
1. Szampon w kostce
To ciekawe jak szybko przeszłam z trybu „dla szamponów w kostce i mydeł do włosów nie widzę na razie szansy” (tak pisałam w sierpniu w tekście „10 rzeczy, które zmieniłam na LEPSZE”!) w tryb „to najnaturalniejsza rzecz pod słońcem”. Pierwszą kostkę szamponu z Czterech Szpaków kupiłam niejako na zakładkę, to znaczy mając w zapasie kilka innych produktów do mycia. Bardzo obawiałam się, że totalnie się nie polubimy i na wszelki wypadek nie chciałam być zdana tylko na znielubiany szampon w kostce.
Tymczasem kupiłam już drugie opakowanie i poza nim mam w łazience tylko końcówkę oczyszczającego szamponu Anwen, który pewnie będę w dalszym ciągu raz na dwa lata kupować do dokładniejszego oczyszczenia skóry głowy co około miesiąc. Tym niemniej na ten moment większego powrotu do szamponów w płynie nie przewiduję i jestem z tego powodu bardzo zadowolona!
Tu pytanie do Was: jakie inne myjadła do włosów w kostce polecacie? O mydle do włosów z Czterech Szpaków słyszałam raczej same kiepskie opinie, ale może jest coś lepszego od mojego szamponu? Jedyne moje wymaganie to to żeby był dostępny na Triny, ale fajnie by było jakby był polski i nietestowany na zwierzętach :)
Szampon do włosów Cztery Szpaki możecie kupić z mojego linku afiliacyjnego TUTAJ, a szampon Anwen Mint it up! TUTAJ - dziękuję Wam ♡
2. Mydło w kostce
Dobra, jak już ruszyłam z tematem szamponu w kostce, to omówmy od razu temat mydła. We wspomnianym wcześniej tekście mówiłam o tym, że na razie używam go tylko do mycia rąk, a do ciała jeszcze nie. No więc wreszcie zdenkowałam mój ostatni żel pod prysznic i w ruch idzie wreszcie mydło w kostce! Mam na to dwa pomysły. W pierwszej kolejności chcę zużyć mydło Dudu Osun, które kupiłam z myślą o pielęgnacji cery, a okazało się jednak dla niej za mocne. Jestem ciekawa czy jego antyseptyczne właściwości dadzą jakiś efekt na mojej skórze, która ze względu na rogowacenie okołomieszkowe ma tendencje do wyrzucania drobnych krostek, wrastających włosków itp.
W drugiej kolejności chcę spróbować innej strategii: po prostu mydeł jak najdelikatniejszych. Z tego powodu kupiłam sobie „Misia” z Czterech Szpaków (a dla porównania chcę sprawdzić jeszcze wersję „Len i Rumianek”) i zobaczyć, czy ewentualnie podsuszona przez Dudu Osun skóra na tym mydle trochę odetchnie. Ale tu muszę uzbroić się w cierpliwość.
Mydło Dudu Osun możecie kupić z mojego linku afiliacyjnego TUTAJ, mydło Miś: TUTAJ, a mydło Len i Rumianek: TUTAJ - dziękuję Wam ♡
3. Masło shea zamiast balsamu do ciała
Jednym z wpisów, za które dostaję od Was najwięcej ciepłych słów jest tekst „Cellulit, rogowacenie okołomieszkowe, zaskórniki, zbędne owłosienie - moje niezawodne sposoby! [KOSMETYCZKI JEJ NIENAWIDZĄ] Poznaj jeden prosty trik!” Muszę się Wam do czegoś przyznać: dla mnie napisanie go też miało pewną wartość terapeutyczną i przyklepało do końca moją akceptację tego, jak wygląda moja skóra. Widać to nawet po opublikowanych przeze mnie potem „denkach”: przestałam świrować i stawać na głowie, by kurczowo trzymać się balsamu Balea, a zaczęłam zużywać inne zgromadzone w zapasach.
Obecnie mam rozpoczęte dwa ostatnie balsamy do ciała, ale po skończeniu ich nie chcę już wracać do kosmetyków tego typu. W okolicach Bożego Narodzenia dostałam od brata pół dużego opakowania czystego masła shea i muszę przyznać, że jestem zachwycona tym jak miękka jest dzięki niemu moja skóra. Nie zrozumcie mnie źle: nie jest gładka! Bo rogowacenie bez balsamu Balea trochę mi się nasiliło. Ale sama skóra jest mięciusieńka, a trudności w aplikacji samego masła denerwują mnie mniej niż się spodziewałam.
Z czystego wygodnictwa po skończeniu tego masła zamierzam przerzucić się na sprzedawany na wagę balsam Organique: o tym rozwiązaniu wspominałam we wpisie Minimalizm w pielęgnacji ciała, ale dopiero w komentarzu uściśliłam, że jego skład to w około 60% masło shea i w prawie 40% płynne oleje (sezamowy, migdałowy, …). Efekt jest taki, że balsam ma konsystencję stałą, ale o wiele łatwiej upłynnia się pod wpływem ciepła dłoni i lepiej się wchłania. Jestem na tę zmianę gotowa ;)
Zimnotłoczone, nierafinowane masło shea kupicie na przykład TUTAJ - dziękuję Wam ♡
4. Koncentrat płynu do płukania jamy ustnej
Jak wiecie albo nie wiecie, mam małego bzika na punkcie dbania o zęby: bardzo pilnuję zarówno kontrolnych wizyt u dentysty (tak, chodzę nawet jak się nic nie dzieje), jak i codziennej higieny jamy ustnej.
Bardzo uwierał mnie temat wszelkich płukanek do jamy ustnej: przez długi czas cierpliwie robiłam płukankę samodzielnie, ale w gorętszych okresach totalnie wypadało mi to z głowy; wiecznie zapominałam dokupić składników; zawsze coś było nie tak. Czasem ratowałam się płukankami z drogerii, ale zużywam je w błyskawicznym tempie generując 2-3 plastikowe odpadki MIESIĘCZNIE o_O (na przykładzie płukanki Colgate: 500 ml przy stosowaniu 2x20 ml wystarcza na niecałe dwa tygodnie...).
Jakiś czas temu robiłam zamówienie w drogerii ekologicznej Betterland i postanowiłam szarpnąć się na koncentrat do płukania jamy ustnej: według producenta 100 ml koncentratu jest równoznaczne ze 130 litrami płynów do płukania, bo stosujemy 3 krople na kubek wody. Ja już od bardzo dawna nie stosuję tak dużych objętości i z czystej wygody używam starej nakrętki od płynu do płukania (wspomnianego wcześniej Colgate :D) i na nakrętkę daję jedną-dwie krople koncentratu.
Oczywiście na dłuższą metę nie jestem w stanie ocenić na ile ten płyn się spisuje – dopóki moja dentystka nie powie mi, że olaboga, moje zęby nagle zaczęły się psuć, to tak naprawdę mogę tylko ufać wytwórcy, że jego produkt robi co ma robić. To zresztą w 85% alkohol wzbogacony właściwie tylko olejkami eterycznymi zmięty, szałwi, drzewa herbacianego, lawendy,cynamonu i goździków.
INCI: Alcohol*, Aqua, Menthol, Mentha viridis oil, Mentha piperita oil*, Salvia officinalis oil*, Melaleuca alternifolia oil,Lavendula officinalis oil,Cinnamomum Cassia oil,Eugenia caryophyllus oil, Limonene**, Linalool**, Cinnamol**, Eugenol**
Koncentrat ziołowego płynu do płukania jamy ustnej kupicie TUTAJ - dziękuję Wam ♡
5. Organiczna bawełna w wacikach i patyczkach higienicznych
Wielorazowych płatków kosmetycznych używam już od około trzech lat i przechodziłam z nimi różne fazy. Był taki moment, kiedy stosowała demakijaż oczu zwykłym, kuchennym olejem, a dalej twardo robiłam to tymi samymi wacikami, którymi potem oczyszczałam całą cerę. Mogę się mylić, ale w końcu uznałam, że chyba jednak szkodziło to mojej skórze. Oczywiście winę może tu częściowo ponosić to, że praktycznie wszystko piorę w krótkich, chłodnych cyklach, co na dopranie oleju z bawełny może być zdecydowanie za słabe.
Dlatego postanowiłam wprowadzić pewien kompromis: demakijaż oczu robię olejem na połówce zwykłego jednorazowego wacika. By jednak zmniejszyć ten negatywny wpływ na środowisko przerzuciłam się na rossmannowskie płatki z bawełny organicznej Isana (oraz takież patyczki higieniczne). Przy moim trybie życia paczka wystarcza mi na około pół roku, więc główny koszt to te dwa plastikowe woreczki rocznie. Nie idealnie, ale dla mnie akceptowalne.
Jeśli chodzi o bio patyczki higieniczne, to cieszy mnie nie tylko bawełna organiczna, ale i papierowy „drążek” oraz kartonowe opakowanie... chociaż tę plastikową folijkę w okienku mogliby sobie darować. Jedno opakowanie wystarcza mi na sporo ponad rok, więc jestem skłonna im ją wybaczyć.
Cieszę się, że oba produkty są dostępne stacjonarne, bo zamawianie takich rzeczy przez internet też wiąże się ze śladem węglowym: to są takie dylematy, które pewnie wiele z Was zna i rozumie. Także cieszę się, że ogólna moda na ekologię i less waste trafia pod strzechy, do mainstreamu ;D
***
Tych kilka zmian to tylko czubek góry lodowej tego, co chciałabym jeszcze wprowadzić. Cieszę się, że jesteście tutaj ze mną i towarzyszycie mi w tej podróży :) Jeśli są jakieś zmiany, które udało Wam się ostatnio wprowadzić, a które mile Was zaskoczyły – piszcie, każda inspiracja jest na wagę złota!